środa, 29 stycznia 2014

BeBeauty Micelarny żel nawilżający


Należę do grona osób, które lubią kosmetyki firmy BeBeauty - to chyba żadna nowość. Jako, że 
ostatnio używam delikatnych żeli do mycia twarzy - najlepiej nawilżających, postanowiłam
wypróbować kolejną wersję żelu oferowanego przez tą firmę. 


Żelu używam codziennie rano i czasami wieczorem. Bardziej zależy mi na jego funkcji nawilżającej
moją cerę, niż na tym, by usuwał makijaż, bo od tego mam płyn micelarny. 
Myje twarz dobrze, usuwa resztki makijażu. Nie czuje po nim efektu ściągnięcia skóry oraz nigdy
mnie nie podrażnił, nawet w oczy. Nie czuję spektakularnego uczucia nawilżenia - chyba większe 
nawilżenie odczuwałam w tej starej wersji tego żelu. 
Jeśli ktoś chce go używać do zmywania makijażu to jak najbardziej - polecam. Specjalnie dla Was
zmyłam nim cały makijaż od A do Z. Poradził sobie z podkładem i tuszem bez problemu, a przy
tym nic nie szczypało w oczy. 


Skóra po umyciu jest rzeczywiście odświeżona i lekko orzeźwiona. Raczej nie koi podrażnień.
Produkt ma wygodną tubkę, która wylewa tyle produktu ile chcemy. Konsystencja jest gęsta,
przezroczysta oraz bezzapachowa. Warto też zauważyć, że żel w kontakcie z wodą podczas masażu
nie pieni się, więc łatwo go zmyć z twarzy. 


Kto jeszcze go nie miał - polecam wypróbować. Jest tani, wydajny, dobrze oczyszcza i sprawdza
się zarówno jako żel do mycia jak i płyn micelarny. 
Tutaj znajdziecie posty, w których opisywałam pozostałe żele : KLIK, KLIK





środa, 22 stycznia 2014

Moje grzechy urodowe, czyli zdradzam moje wstydliwe sekrety



W ten jakże zimowy i mroźny wieczór przy kubku ulubionej herbaty i z suszącymi się świeżo
pomalowanymi paznokciami (tak, tak, pokażę Wam ten kolor już niedługo) piszę do Was,
jak dla mnie - bardzo odważnego posta. Dzisiaj poznacie kilka moich urodowych grzechów.
Proszę Was o dyskrecję... niech to zostanie między nami i nie krzyczcie za dużo ;)

Źródło: Grafika Google
Nie używam filtrów do twarzy. Nie, to chyba nie najgorsze, co robię, a raczej
czego nie robię. Nie mam w swojej kosmetyczce żadnego kremu z filtrem do twarzy na codzień.
Nie lubię takich kremów, są dla mojej cery samobójstwem, okropnie się świecę. Wiem, 
że taka ochrona jest potrzebna każdej z nas, bez względu na typ skóry, dlatego staram się
używać innych kosmetyków z domieszką SPF, np. niektóre podkłady je posiadają. Mam
nadzieję, że kiedyś się to zmieni i zacznę chronić swoją twarz przez cały rok przed promieniami.


Źródło: Grafika Google
Wyciskam pryszcze. ... i nikt mnie tego nie oduczy. Nie mogę znieść, kiedy wyczuwam pod opuszkami palców jakąś wystającą grudkę tym bardziej, kiedy jest wypełniona płynem. Po prostu
nie umiem się oprzeć pokusie. To brzmi obrzydliwie, ale lubię wyciskać pryszcze i to nie tylko
sobie... Nabawiłam się już przez to kilku blizn na mojej twarzy, ale nawet to mnie nie
powstrzymuje i robię to nadal...

Źródło: Grafika Google
Jestem uzależniona od czekolady i lubię ostre przyprawy. Mogłabym
sobie to hasło wytatuować na czole. KOCHAM czekoladę, nie wyobrażam sobie bez niej dnia.
Ostrych przypraw co prawda nie używam codziennie do każdego posiłku, ale zdarza się to często.
Wszystkie dobrze wiemy jak czekolada i ostre przyprawy działają na cerę... Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że sama toczę to koło i uprawiam syzyfową pracę. Ach, te kobiety...


Źródło: Grafika Google
Nie lubię depilować nóg. Nie lubię i już. Powiem więcej : w okresie jesienno-zimowym
robię to tak rzadko, jak tylko się da. Wychodzę z założenia, że przecież i tak cały czas noszę długie
spodnie i nikt tego nie widzi, to zostaje tylko między mną a moimi nogami. Zupełnie inaczej jest
z pachami i okolicą bikini czy twarzą - o te partie dbam bardzo regularnie, nie wyobrażam sobie
zaniedbać tych miejsc. Ale nogi.. pff.


Źródło: Grafika Google
Farbuję włosy. Jeszcze rok temu zarzekałam się, że nigdy nie zafarbuję swoich włosów,
a tu proszę - z blondynki stałam się brunetką. I wiecie co ? Czuję się o niebo lepiej. Oczywiście na
wyglądzie i lepszej samoocenie zalety farbowania dobiegają końca. Moje włosy farbuje fryzjerka,
która używa jakiejś fryzjerskiej farby, która nie jest tak szkodliwa jak inne i co więcej - jest zmywalna.
Niestety, przeraziły mnie moje odrosty, zaczęłam farbować za często i farba już tak łatwo się nie
spłukuje. Wiem, że większość z Was farbuje włosy, dla niektórych to pewnie żaden grzech, ale włosomaniaczki na pewno dadzą mi za to po łapach. Nie dziwię Wam się.


To już wszystkie moje grzechy i grzeszki. Staram się je kontrolowac i oduczyć, ale niektóre są po prostu
nie do przebicia. Wiem, że nie jestem w tym sama i założę się, że każda z Was popełnia chociaż jeden
grzech spośród tych, które wymieniłam. 
Myślę, że mogę już odetchnąć z ulgą. To był najbardziej stresujący post, jaki do tej pory udało mi się
napisać :P

Przyznajcie się, jakie są Wasze grzechy urodowe ?

P.S. Jak podoba Wam się nowy design bloga ? 







niedziela, 19 stycznia 2014

Garnier, płyn do demakijażu, czyli Charlotte ma bzika na punkcie demakijażu...



Zastrzelcie mnie. Kolejny post o produkcie do demakijażu,
ale za to pierwszy w tym roku.. :D Wracam do Was z masą
nowych postów, wczoraj robiłam zdjęcia, więc nadrobię zaległości
spowodowane maturami. Wiem, że wiele z Was pytało
o mój nowy podkład z Catrice. Kiedyś pisałam już jego recenzję,
którą znajdziecie TUTAJ. Natomiast zdaję sobię sprawę z tego,
że jest po części nieaktualna, ponieważ zmieniła się wersja tego produktu.
Dajcie mi czas na testowanie, recenzja na pewno pojawi się na blogu :)
Koniec najdłuższego wstępu w historii bloga...



Zacznijmy jak zwykle od opakowania. Jest małe i zgrabne, moim zdaniem świetne 
na wyjazdy. Kolor zielony wskazuje nam na to, że jest przeznaczony do skóry
normalnej i mieszanej (tak jest we wszystkich kosmetykach Garniera).
Dzióbek płynu wylewa nam odpowiednią ilość na wacik. Pojemność jest
mała, ale tak jak mówię - świetna na podróż. Produkt jest wydajny.



Konsystencja jest wodnista, nie pieni się, nie jest tłusty. Nie ściąga skóry
i nie podrażnia, jest delikatny dla oczu. Radzi sobie bez problemu z tuszem
do rzęs, cieniami, kredką czy eyelinerem. Z podkładem również nie ma
żadnego problemu. Jego kolejnym plusem jest to, że jest bezzapachowy,
więc dla wrażliwców czy osób, które tego nie lubią to wielki atut.
Jest łatwo dostępny, kosztuje ok. 10zł.
Jako minus zaliczam cenę tego produktu, bo mimo tego, że jest
naprawdę dobry, wydajny i łatwo dostępny to ma niewielką
pojemność, bo tylko 150ml i moim zdaniem powinien być nieco tańszy.
Produkt nie jest żadną super rewelacją i zaskoczeniem, ale jest po prostu
dobry i nieszkodliwy. 



Charlotte, miłośniczka produktów do demakijażu


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Kilka nowości w mojej kosmetyczce


Witajcie w kolejnym poście w nowym roku :)
Dzisiaj pokażę Wam, co udało mi się ostatnio zdobyć
w drogeriach. Prezentowane kosmetyki są tylko i wyłącznie
zapasem, bo kilka produktów mam już na wykończeniu,
a jestem ostrożnym człowiekiem - zawsze ubezpieczonym 
(a raczej zabezpieczonym) :P


Essence, puder matujący - skończył mi się mój affinitone, więc musiałam kupić
coś nowego i w miarę taniego. Zdecydowałam się na ten i powiem Wam szczerze,
że jak na razie jestem średnio z niego zadowolona..

Catrice All Matt plus - miałam już kiedyś ten podkład, ale w odcieniu ciemniejszym
i bardzo go lubiłam, postanowiłam więc znów do niego wrócić. Widzę, że zmienili
mu nieco opakowanie i nazwę, ale środek jest ten sam.. ;)

Avon Far Away Bella - mój wymarzony zapach ! Czaiłam się na niego już jakiś
czas, aż w końcu do mnie trafił. Pierwsze wrażenie pozytywne :)

NYC, korektor w płynie - to prezent od Ukochanego, który sama sobie wybrałam.
Kosztował niewiele, bo ok. 6zł na ekobieca.pl. Więcej o nim już wkrótce.

Rimmel, lakier do paznokci - to prezent od znajomej. Mam go teraz na paznokciach,
ciekawa jestem czy będzie trwały.

Sleek Storm - czy muszę coś pisać ? Najlepszy prezent od Ukochanego <3

Garnier, płyn do demakijażu - mój pierwszy kosmetyk do demakijażu z Garniera.
Słyszałam, że wyszedł płyn micelarny z tej firmy i szczerze mówiąc jestem bardzo
na niego napalona. Recenzję tego płynu będziecie mogli na pewno przeczytać już 
wkrótce, muszę go jeszcze troche potestować.

Isana krem do rąk 5% urea - jestem go bardzo ciekawa. Mam nadzieję, że na 
mroźne dni i do stóp będzie jak znalazł.

Farmona Tutti Frutti olejek do kąpieli - co prawda ja biorę tylko prysznic, ale mam
nadzieję, że i tutaj się sprawdzi. Zapach jest bardzo orzeźwiający.

Batiste suchy szampon - tego pana chyba nie muszę przedstawiać. Nie wiecie jaka
jestem szczęśliwa, że mamy go u nas w PL.

BeBeauty micelarny żel nawilżający - kolejny żel z tej firmy, kolejny ulubiony.



Coś Was szczególnie zainteresowało i chcecie recenzję ? ;)



piątek, 3 stycznia 2014

Recenzja : Wella Pro Series Repair szampon do włosów


Witam wszystkich w nowym roku ! :) Zaczynamy kolejny
rok razem, moje drogie czytelniczki. 
Dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję szamponu do włosów,
który pojawił się w ulubieńcach roku. 


Szampon jest pewnie doskonale Wam znany. Można go spotkać w każdej drogerii
i w większych supermarketach. Występują różne rodzaje tego szamponu,
ja jak zwykle mam tą dla włosów suchych i zniszczonych, najczęściej
kupuję takie szampony, bo wierzę (może złudnie), że coś zdziałają.

Ten szampon pokochałam głównie za jego dużą pojemność, która starcza
mi na długo. Jego innymi zaletami są : gęsta konsystencja, świetny zapach,
bardzo dobrze się pieni i świetnie domywa włosy, które po umyciu są 
sypkie, lekkie i lśniące. 
Szampon mnie nie uczulił, ani nie zrobił żadnej innej krzywdy. Skład nie jest
jakiś rewelacyjny, ale moje włosy lubią SLSy i te inne sztuczne składniki.


Z czystym sumieniem polecam Wam wypróbowanie tego szamponu,
niekoniecznie w tej wersji, którą ja mam. Na pewno do niego wrócę.


A Wy macie swój ulubiony szampon do włosów ?


Charlotte 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Etykiety